Gdy Ciebie zabraknie…
14:47:00Gdy Ciebie zabraknie, ta myśl kotłowała się w mojej głowie odkąd Shadow - mój psi syn skończył 6 lat. To wtedy po raz pierwszy pomyślałam o psiej emeryturze, która swój termin przesuwała razy kilka.
Nie napiszę, że Dołek był wyjątkowy, bo to o każdym psie można powiedzieć, bo każdy jest inny. Dla mnie był najważniejszy i wciąż taki będzie, bo wciąż będzie osobiście realizował swoją misję w naszym ludzkim świecie. Zanim zdradzę jak to możliwe, to troszkę powspominam jak te nasze 14 wspólnych lat minęło.
Pojawienie się Dołka w moim życiu, było realizacją ogromnego marzenia o dużym psie, z którym będzie można „coś robić”. Tak też było. Shadow był idealnym asystentem zajęć z dziećmi, które prowadziłam. Zawsze cechowała go ogromna cierpliwość, spokój i chęć do działania. Był trochę jak taki Budda, który swoim wewnętrznym Zen zdobywa szacunek najbardziej rozwścieczonego psa, który w planach ma poważny pojedynek. Tak Shadow nigdy się z nikim nie bił, nigdy też nie było problemu wprowadzić go w żadne nieznajome psie ani ludzkie towarzystwo. W nowych miejscach też czuł się jak u siebie.
To dzięki niemu trafiliśmy do Grupy poszukiwawczo - ratowniczej OSP, gdzie poznaliśmy wspaniałych ludzi i ich psy, wszystkich przepełniała ogromna pasja.
Kiedy pojawiła się Rasta, był najlepszym starszym bratem. Do dziś nie wiem skąd czerpał takie ilości cierpliwości. Z Figą, Toudim i całą bandą uparciuchów radził sobie w totalnie delikatny sposób. Długo mogłabym się rozpisywać nad cudownością tego psa, bo jak zaczęłam zastanawiać się nad tym czy miał jakieś wady, to jedyne co mi przychodzi do głowy to fakt, że ciężko było go wziąć pod pachę i przenieść :)
Teraz zostały nam już tylko zdjęcia, których jest ogrom, a i tak uważam, że za mało, oraz cała masa pięknych wspomnień.
Wspomniałam wcześniej, że Shadow ostatniego słowa jeszcze nie powiedział, więc już mówię co miałam na myśli. Śmierć jest trudnym i zawsze bolesnym tematem, a na sam moment odejścia nie da się tak na 100 procent przygotować. Ja „szykowałam” się, od kiedy Shadow skończył 6 lat, tak więc dostałam całkiem sporo czasu. Miałam też ogromne szczęście, że odszedł sam i nie musiałam podejmować decyzji czy to już ten moment. Wcześniej dużo o tym myślałam i wiedziałam jedno, że jeśli będę zmuszona decydować, to będę musiała oddzielić swoje emocje (które zawsze chciałyby przesunąć ten moment), a skupić się tylko i wyłącznie na odczuwaniu i stanie psa. Nie przemyślałam jednak wszystkiego, zupełnie pominęłam temat co będzie po.
Kiedy odszedł Shadow byłam ponad 1000 km od domu, pierwszy raz od 14 lat wyjechałam bez psów.
Według polskiego prawa zwłok żadnego zwierzęcia nie można zakopać w miejscu innym, niż do tego przeznaczone, szczególnie jeśli zwierze zostało poddane eutanazji (w ciele utrzymują się podane środki farmaceutyczne przez ok. rok). Zalecana jest kremacja, to też wydaje mi się rozsądne.
Nie mam wlanego ogródka, ani miejsca, w którym czułabym się dobrze odwiedzając psiego przyjaciela. Nie bardzo też miałam jak wrócić, z resztą nie cofnęłoby to czasu, nie zmieniło tego co się stało, a tylko zepsuło długo wyczekiwany wyjazd osobom, które były ze mną. Shadow mógł zostać skremowany, a na pożegnanie „poczekać” aż wrócę. Jednak problem miejsca wciąż pozostawał nierozwiązany, a we mnie narastało poczucie, że to nie jest to. I wtedy pojawiło się światełko w tunelu, propozycja, którą poczułam od razu.
Po dopełnieniu wszystkich formalności, mogę już oficjalnie powiedzieć. Od października Shadow, a dokładnie jego szkielet dumnie będzie wspierał naukę i rozwój studentów Zachodniopomorskiego Uniwersytety Technologicznego, jako pomoc dydaktyczna. Ogromne podziękowania za zorganizowanie „dalszego życia” dla Shadowka należą się dr Katarzynie Pęzińskiej Kijak, oraz mojej prywatnej siostrze, która dzielnie opiekowała się całym stadem podczas mojej nieobecności i w tym trudnym momencie zorganizowała wszystko tak, abym ja mogła być spokojna.
0 comments