Dni siedmiu podsumowanie
16:25:00Dawno, dawno temu, gdzieś w okolicach szkoły średniej :) podjęłam się pierwszej próby wykluczenia mięsa ze swojego menu. Trwało to 3 lata. Wtedy niezbyt przywiązywałam wagę do uzupełniania w diecie tego, co dotychczas dostarczane było w mięsnych posiłkach.
Od wielu dni krążyły mi różne myśli w głowie, w końcu się zdecydowałam. Ponieważ rozpoczęła się wielka praca nad formą i kondycją, a co z tym się wiąże trzeba pozbyć się dokładnie 5 kg.
Dziś mija dokładnie 7 dzień, nawykowych rewolucji, stąd niewielkie podsumowanie :)
- Ważenie odbędzie się jutro - więc nie napisze czy coś się ruszyło :)
- Słodycze odstawione... no zdarzyła się jedna chwila słabości i w sumie 2 kostki czekolady się pożarły :P
- Małymi kroczkami wyeliminowują się ostatki mięsa z diety.
- Pierwszy raz z kotletami sojowymi - całkiem spodobał mi się ten pomysł.
- Regularne treningi.
- Zadbać o częstotliwość biegania z futerkami.
- Nadrobić zaległości z Yogi - przynajmniej wrócić na poprzedni poziom, bo obecnie regres nie daje mi spać.
- Praca nad regularnym snem i skończyć z nocną "weną"
Tymczasem przedstawiam dzisiejsze spotkanie z kuchnią :)
Jogurt z avocado z dodatkiem miodu z pigwą :)
Placki z kaszy jaglanej z surówką z białej rzodkwi :)
3 comments
Cholera... Chciałem dzisiaj odpuścić bieganie i zrobić dzień przerwy, ale przeczytałem ten wpis, zaśliniłem się na zdjęcia no i zmotywowałem się na nowo.
OdpowiedzUsuńOdnośnie mięsa: często zastanawiam się, czy wrócić do diety bezmięsnej, na której żyłem przez kilka lat, ale widzę równie dużo plusów, co minusów tej decyzji. Z jednej strony mięso to wysokoenergetyczna bomba białka, której przygotowanie jest zdecydowanie szybsze i łatwiejsze niż w przypadku produktów bezmięsnych, ale ostatnio mam problem ze znalezieniem dobrego mięsa (paczkowane mięso z marketów jest niesmaczne, a masowość jego produkcji dodatkowo odstrasza). Z drugiej strony dochodzą względy ideologiczne i fakt, że przygotowanie posiłków bezmięsnych jest ciekawsze, wymuszające zróżnicowanie i poszukiwanie inspiracji, ale jednocześnie zabiera więcej czasu, zimą dieta jest uboga, a same warzywa nie pozwalają odzyskać straconej energii.
Chyba najtrudniejsze jest połącznie diety bezmięsnej z intensywnymi treningami, po których ochota na mięso naturalnie wzrasta.
Pozdrawiam, marmurkowy.blogspot.com
Cieszę się, że mogłam dołożyć swoją cegiełkę do czyjejś motywacji. Ta informacja sprawiła, iż od razu poczułam, że to będzie dobry dzień :)
UsuńW temacie mięsnym, nie uważam by było ono złe. Od wieków ludzie jedli mięso i pewnie będą je jedli, tylko, że kiedyś póki nie było tej masowości, zwierzęta przed trafieniem na talerz żyły w "trochę" innych warunkach. Bardziej chodzi mi o świadomość tego co się ma na talerzu. Dobrej jakości mięsa nie kupi się w markecie po kilka czy kilkanaście złotych, ma ono już swoją cenę. Nie oszukujmy się nie każdy może sobie pozwolić na te dobrej jakości i przez to wspiera masową produkcję. Są badania, które potwierdzają, iż ze zwierzaka żyjącego w stresie jest dużo gorszej jakości mięso. Dlaczego nikt się tym nie kieruje?
Kolejna kwestia, to tak jak wspomniałeś, kreatywność przy przygotowywaniu posiłków bezmięsnych. Wydaje mi się, ze największą wagę do wartości odżywczych produktów spożywczych zaczynają przywiązywać ludzie, którzy właśnie zdecydowali się na niejedzenie mięsa i dopiero wtedy tak naprawdę starają się przygotowywać pełnowartościowe posiłki.
Ani zimą ani latem dieta bez mięsa nie musi być uboga. Owszem same warzywa tego nie załatwią, ale są jeszcze kasze i inne produkty, z których można wyczarować rewelacyjne dania.
Jeśli chodzi o połączenie diety z treningami, to wydaje mi się, że dużą rolę odgrywają przyzwyczajenia. Bez względu na jedzenie przy intensywnym trybie treningowym, wyposażam się w suplementy diety, które mają na celu pomóc w regeneracji organizmu i dostarczyć mu tego czego potrzebuje do prawidłowego funkcjonowania. Robiąc codziennie po kilka treningów, w posiłkach jest prawie niemożliwe dostarczyć wszystkiego co trzeba.
Hmm..ja bez słodyczy bym długo nie wytrzymała, ale i tak mam wrażenie że nigdy nie przytyję :D
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie kciuki! :)