O rowerowaniu z psami ciemnym okiem ...
23:45:00
Post co prawda miał być głównie o przyjemnościach jakie nas
spotkały w ostatnich dniach, ale tym razem mam ogromną, emocjonalną potrzebę
zacząć od czegoś co bardzo chodzi mi po głowie.
Jak wiadomo chyba nie tylko nam (?) pies jako zwierzę ma swoje potrzeby.
Różne w zależności od rasy, ale zawsze je ma i to takie psie.
Bez względu na to czy śpi w budzie czy w łóżku ze swoim człowiekiem, te potrzeby nie znikają.
Będąc „posiadaczką” – średnio lubię to określenie, dlatego użyję innego… Będąc współlokatorką 2 psów, które mimo tego iż każde z nich zajmuje większą część ludzkiego łóżka niż 2 człowieki razem wzięte.
Są rozpieszczane, jak większość małych dzieci, wciąż pozostają psami. Ze względu na ich pochodzenie (pies – mix Onka i Husky, psica – najprawdopodobniej mix Kelpie Australijskiego, w każdym razie pasterz z krwi i kości), potrzebują dużej ilości ruchu. Od samego początku, poza zapewnieniem zmęczenia intelektualnego, starałam się zapewnić futrom zmęczenie fizyczne – co nie należało do najłatwiejszego zadania.
Bardzo zależało mi by konkretny rodzaj ruchu sprawiał przyjemność nie tylko mi, ale by psiaki też były zadowolone. Po wielu próbach udało nam się znaleźć wspólną dyscyplinę, a z biegiem czasu wypracować technikę i wyposażyć się w taki sposób by żadne z nas nie odczuwało dyskomfortu w trakcie, jak i po. Piszę o naszym wspólnym rowerowaniu. Nie jest to bikejoring, gdzie psiaki w sleedach ciągną rower. Raz, że jedyne szelki jakie się u nas sprawdzają to guardy, a dwa podpinane nie są do kierownicy a pod siodełkiem. Nie ja nadaje tempo jazdy,
a one. Czasem nawet każe im zwolnić. Kiedy założę na siebie spodnie na rower, psy zaczynają szaleć z radości. Jeżeli chcę wyjść z rowerem bez nich, muszę to zrobić tak by nie zauważyły, inaczej nie ma opcji, że ich nie wezmę. Często kiedy się zatrzymuję zaczynają mnie popędzać i każą jechać dalej. Każdy zaangażowany „posiadacz” zwierzaka wie kiedy pupil jest zadowolony, a kiedy coś mu się nie podoba.
Bez względu na to czy śpi w budzie czy w łóżku ze swoim człowiekiem, te potrzeby nie znikają.
Będąc „posiadaczką” – średnio lubię to określenie, dlatego użyję innego… Będąc współlokatorką 2 psów, które mimo tego iż każde z nich zajmuje większą część ludzkiego łóżka niż 2 człowieki razem wzięte.
Są rozpieszczane, jak większość małych dzieci, wciąż pozostają psami. Ze względu na ich pochodzenie (pies – mix Onka i Husky, psica – najprawdopodobniej mix Kelpie Australijskiego, w każdym razie pasterz z krwi i kości), potrzebują dużej ilości ruchu. Od samego początku, poza zapewnieniem zmęczenia intelektualnego, starałam się zapewnić futrom zmęczenie fizyczne – co nie należało do najłatwiejszego zadania.
Bardzo zależało mi by konkretny rodzaj ruchu sprawiał przyjemność nie tylko mi, ale by psiaki też były zadowolone. Po wielu próbach udało nam się znaleźć wspólną dyscyplinę, a z biegiem czasu wypracować technikę i wyposażyć się w taki sposób by żadne z nas nie odczuwało dyskomfortu w trakcie, jak i po. Piszę o naszym wspólnym rowerowaniu. Nie jest to bikejoring, gdzie psiaki w sleedach ciągną rower. Raz, że jedyne szelki jakie się u nas sprawdzają to guardy, a dwa podpinane nie są do kierownicy a pod siodełkiem. Nie ja nadaje tempo jazdy,
a one. Czasem nawet każe im zwolnić. Kiedy założę na siebie spodnie na rower, psy zaczynają szaleć z radości. Jeżeli chcę wyjść z rowerem bez nich, muszę to zrobić tak by nie zauważyły, inaczej nie ma opcji, że ich nie wezmę. Często kiedy się zatrzymuję zaczynają mnie popędzać i każą jechać dalej. Każdy zaangażowany „posiadacz” zwierzaka wie kiedy pupil jest zadowolony, a kiedy coś mu się nie podoba.
Mijając ludzi na ulicy słyszę wiele entuzjazmu, a wtedy mam
wrażenie psy obrastają w dumę jak ich pańcia :P Jednak nie zawsze jest tak
kolorowo. Nie wiedząc czemu co raz częściej słyszę w swoim kierunku obelgi,
że męczę psy, a już nawet kilka razy straszono nas TOZem, bo przecież podpinając psy do roweru je meczę, czyli się znęcam…
że męczę psy, a już nawet kilka razy straszono nas TOZem, bo przecież podpinając psy do roweru je meczę, czyli się znęcam…
Bardzo ciekawa jestem co o tym temacie sądzą inni psiarze.
Bo może to ja czegoś nie ogarniam?
p.s. Zmykam ogarnąć foteczki z weekendu, więc niebawem się coś na naszej
twarzoksiążce pojawi.
11 comments
Uwagami się nie przejmuj, jeśli Ty widzisz, że psom to sprawia radość i jest to na miarę ich możliwości. Choć to może wydać się niewiarygodne, ale jak biegnę z Flicką, to też czasem słyszę takie uwagi. Ona strasznie wywala język i głośno sapie (niby normalne, no ale ludzie chyba przykładają do tego właśnie ludzką miarkę).
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony wolę, żeby ktoś zwracał uwagę, bo to znaczy, że ludzie się przejmują.
PS. Do zobaczenia wkrótce ;)
Kasiu, staram się, ale czasami to już nerwy puszczają.
UsuńOj czekam czekam i doczekać się nie mogę :)
"Każdy zaangażowany „posiadacz” zwierzaka wie kiedy pupil jest zadowolony, a kiedy coś mu się nie podoba. "
OdpowiedzUsuńMyślę, że to zdanie tłumaczy wszystko... Ludzie potrafią być okrutni. I wcale ni myślę tutaj o fizycznym znęcaniu się. Nasuwa mi się w tym momencie jeszcze jedno, znane wszystkim zdanie: "widzisz drzazgę w cudzym oku..."
Dlatego nie przejmowałabym się specjalnie takimi komentarzami. A straszenie TOZem? Wątpię, żeby ktoś się odważył, a nawet jeśli już, to cóż TOZ miałby do roboty u Was?? :)
Pozdrawiam serdecznie
Dlatego od zawsze wolę zwierzęta ;)
UsuńMy też jesteśmy adresatami różnych dziwnych haseł: „męczycie psa” (kiedy biegamy/jeździmy na rowerze z psem), „pies to nie jest zwierzę cyrkowe” (podczas agility, albo wykonywania sztuczek), „ten pies powinien w kagańcu chodzić” (w trakcie zwykłego spaceru), „ten pies będzie od tego agresywny” (kiedy szarpiemy się i przeciągamy zabawką) itd.
OdpowiedzUsuńW tym roku wybieramy się na trip rowerowy po Szwecji, zabieramy ze sobą dwa rowery, psa i przyczepę dla niego i zamierzamy pokonać setki kilometrów, a wcale nie czujemy się złymi przewodnikami.
Ludzie boją się tego, czego nie znają i nie potrafią zrozumieć. Stąd nieuzasadniona obawa o zwierzaki, które aktywnie spędzają czas ze swoimi opiekunami i robią coś innego niż standardowy spacer wokół bloku.
Moim zdaniem musimy lekceważyć takie negatywne komentarze, bo osoby które je wypowiadają najczęściej nie chcą uczestniczyć w merytorycznej rozmowie i nie ma sensu tracić czasu na tłumaczenie. Co innego, kiedy ktoś zadaje pytania, bo jest czymś zaniepokojony, czegoś nie rozumie, albo jest zwyczaje ciekawy. Pewnie sam bym zaczepił człowieka, który po asfalcie wlecze za sobą wymęczone psy, albo uprawia nieznany mi sport.
Dlatego z jednej strony staram się być obojętny wobec uszczypliwych krytykantów, a z drugiej strony z wyrozumiałością tłumaczę każdemu rozmówcy na czym polega współpraca z psem i jaka jest idea psich sportów.
P.S. Nowy rower?
Jeśli rozmówca jest chętny do konstruktywnej rozmowy, to z wielką przyjemnością opowiadam, tłumaczę i wyjaśniam. Niestety często są to ludzie, którzy po prostu wiedzą lepiej i już.
UsuńCo do rowerków to taki kwietniowy prezent nam sprawiłam na majowe urodziny. Bo i jak i Połówek mój doliczamy sobie właśnie w maju po jednej cyferce :)
Ok, ile razy ja tak miałam, że psa męczę, ze mu wykąpać się nie dam nawet! A to było świeżo po wyjściu z jeziora, a że moj pseudohasior ma taką sierść, że za cholerę nie widać, że się kąpał, to co ja poradzę :/. Strasznie to przykre, bo moim zdaniem więcej ludzi męczy swoje psy chodząć z nimi tylko dookoła bloku i napychając je niezdrowym żarciem. Miałam na tymczasie dziesięcioletnie pieski, lub psa z cukrzycą i każdy z nich skakał z radości, jak widział, że np ubieramy buty do biegania i spokojnie dawali radę na dystansie do 5 km. My teraz jesteśmy na etapie jeżdżenie z psami przyczepką i ogólnie wzbudzamy sympatię ale zdarzają się też tacy, co to w głowę się pukają jak nas zobaczą :P
OdpowiedzUsuńPrzyczepkę też przerabialiśmy. Rewelacja była w Niemczech, tam jakoś mniej wrogości od ludzi bije i dużo pozytywnych pytań :)
UsuńJa też się nasłucham często podczas naszych podróży, że męczę psa. Olać i tyle :P.
OdpowiedzUsuńNiestety, żyjemy w kraju 40 milionów specjalistów od wszystkiego - za każdym razem, kiedy słyszysz niemiłe uwagi musisz sobie o tym przypominać i nie brać ich do siebie. Obawiam się, że to jedyne wyjście.
OdpowiedzUsuńJa bardzo staram się być odpowiedzialnym psiarzem, zwracać uwagę na potrzeby innych użytkowników przestrzeni publicznej, przestrzegać przepisów, etc., ale mimo to również spotykam się z różnymi nieprzyjemnymi uwagami. Najczęściej słyszę, że głodzę psa, straszono mnie już TOZ-em. Najczęściej robią to babcie-emerytki, właścicielki spasionych na balerony kundelków/ jamniczków/ yoreczków. Poza tym, mój super łagodny pies, pogryziony już przez "ale on nic nie zrobi yoreczka" jest, w zależności od okazji, groźnym mordercą lub zabawką dla dzieci (jak nie pozwalam go wykorzystywać to wielki foch i oburzenie).
Ogólnie, ludzie nie wiedzą co jest prawdziwe męczenie zwierząt. Ty wiesz, że Twoje psy lubią rowerowanie, dbasz o nie najlepiej jak możesz i to najważniejsze. A to, że ktoś uważa, iż pies sąsiada wychodzący na 3 rundki po 10 minut wokół bloku jest szczęśliwy i zadbany świadczy tylko o jego wiedzy kynologicznej. Nie ma co się przejmować, trzeba robić swoje.
Pozdrawiam :)
Ludzie gadali, gadają i gadać będą. Niestety... I nie należy się tym zbytnio przejmować choć fakt, takie "peplanie" daje po psychice i człowiek zaczyna się zastanawiać czy aby na pewno wszystko dobrze robi, czy to, czy tamto. Niema sensu jeśli ktoś nie dał Ci mocnego, sensownego argumentu! Poza tym, kurcze - wiesz kiedy psiak odczuwa zmęczenie czy jest czymś zestresowany. Gdybyś miła to gdzieś nie załatwiałabyś przyczepki rowerowej, po co skoro nie interesowałby Cię stan zwierząt w trakcie wysiłku fizycznego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam