Pies w Tatrach?
21:42:00Mówili, że Tatry z psem są czymś niemożliwym, no a my lubimy udowadniać, ze "niemożliwe" jest możliwe.
Na góry czailiśmy się już jakiś czas, ale zawsze znajdowało się coś co zatrzymywało nas przed wyjazdem. Tym razem wewnątrz miałam poczucie, że tym razem musi się udać. Jako, ze znajomy podróżnik bardzo dużo opowiadał mi o terenie Spiszu i bardzo zainteresowały mnie jego opowieści, postanowiłam, ze o te rejony zahaczymy. Korzystając z faktu iż kilka km od Zakopanego mieszka moja rodzina, mięliśmy trochę ułatwień. Pamiętając, że w wiele miejsc z psami nie można, to przed wyjazdem próbowaliśmy
zasięgnąć troszkę info. Niestety nie za dużo udało nam się dowiedzieć.
Dzwoniąc do Tatrzańskiego Parku Narodowego, do Informacji Tatrzańskiego
Parku Narodowego, schroniska na Polanie Chochołowskiej - każdy udzielał
nam innej info odnośnie wstępu z psami do Doliny Chochołowskiej, Lejowej
oraz o trasie z Lejowej do Chochołowskiej. Musieliśmy sprawdzać
wszystko na miejscu.
Dzień wcześniej spędziliśmy 2 godziny na dworcu PKP. Próbowaliśmy uzyskać informację jakie bilety mamy kupić i jak zorganizować nam przejazd. Ponieważ pociąg ze Szczecina do Zakopanego jedzie więcej niż 2 godz, postanowiliśmy wziąć większy transporter, który planowaliśmy na czas podboju południa, zostawić u rodzinki. No i problem nikt, począwszy od kasjerek poprzez kierownictwo, nie był w stanie udzielić nam odpowiedzi, co w sytuacji kiedy 2 psy jadą w 1 transporterze :) Jak się okazało osobą decyzyjną jest kierownik pociągu. Więc dalszy ciąg zamieszania polegał na odnalezieniu właściwego kierownika pociągu (przed samym odjazdem we wtorek) i ustalenia z nim wersji. Na peronie znaleźliśmy 3 panów rozmawiających ze sobą. Jeden powiedział, że w takiej sytuacji psy jadą za darmo, kolejny że płaci 1 pies, a trzeci pan się zastanawiał. Na naszą korzyść okazało się, że pierwszy pan był kierownikiem naszego pociągu.
Tracąc tyle czasu w poniedziałek na dworcu, na szykowanie rzeczy niezbędnych dla nas i psów zostało niewiele czasu, oczywiście trzeba było jeszcze pranie na szybko zrobić, bo żadne z nas się nie spodziewało tak nagłego obrotu sprawy.
Podróż do Zakopanego nam się wydłużyła, bo pociąg musiał się sporo cofnąć i jechać objazdem, gdyż na naszej trasie wykoleił się jakiś skład przewożący węgiel :D Całe szczęście nie nudziliśmy się gdyż zapoznaliśmy się z pewną sympatyczną rodzinką z 2 dzieci, a konduktorzy przy każdym postoju informowali nas ile stoimy i czy możemy na siku iść, w sensie z psami. Kiedy zbliżaliśmy się do celu za oknem zaczęły pojawiać się przepiękne krajobrazy i już nic nie było w stanie nam humorów zespuć.
Na miejscu czekał na nas wujek, który samochodem zabrał nasz transporter i duże plecaki, a my po porannej toalecie przy dworcu, ruszyliśmy na "rozchodzenie się". Jako, że mój D. nigdy w Zakopanem nie był, a ja byłam ostatni raz wieki temu, postanowiliśmy połazić po okolicy. Samym centrum byliśmy strasznie zniesmaczeni. Nie spotkaliśmy żadnego niedźwiedzia ani górala :/ za to pełno maskotek hello kity itp. Kiedy chcieliśmy zamówić pizze i usiąść z psami na terenie ogródka, obsługa nie wyraziła zgody gdyż z psami nie wolno, pomijam fakt, że ludzi praktycznie nie było.
Turyści natomiast reagowali na nas bardzo entuzjastycznie, kilka osób nawet sobie fotki z psami zrobiło :) Byliśmy sporą atrakcją, no ale co się dziwić jak teraz jedyne co ludziom oferują to jakieś zmutowane maskotki które nie mają nic wspólnego z tym regionem. Aa zapomniałam wspomnieć, że Rasta nawet zaliczyła przejażdżkę na kolanach pewnego miłego pana, poruszającego się za pomocą wózka inwalidzkiego.
- PKP
- Bachledzki Wierch - całkiem fajna "górka" gdzie bez problemu można z psiakiem się wybrać
- Krupówki - gdyby nie mili turyści nie mielibyśmy nic miłego do powiedzenia, zawiódł nas poziom komercjalizacji tego miejsca i zanikający klimat tego miejsca
- Gubałówka - wszyscy się nam przyglądali i byli zdziwieni, że nie korzystamy z kolejki, a z własnych nóg. Zaskakiwały nas rodzaje obówia w jakich ludzie schodzili z góry (plastikowe japonki na obcasie w teren??). Spotkaliśmy kilka psich turystów :)
- Później przez Dzianisz, Chochołów do wioski Ciche Górne - gdyby nie moja mama, która pomyliła "Ciche Górnne" z "Dolnym" zaoszczędzilibyśmy troszkę kilometrów :). Tu nocowaliśmy. Skorzystaliśmy z przydomowego ogródka rodziny, gdzie rozbiliśmy sobie namiot i po wspaniale działającym prysznicu i kolacji poszliśmy spać. Jako, że ja należę do gatunku żyjących w nocy, a później do południa nie mogę się obudzić, Dani myślał, że się wyśpi. Miłość do gór obudziła mnie o 5, żeby D. mógł jeszcze pospać, wstałam na paluszkach, wzięłam psy i chciałam poszwendać się po okolicy. Niestety zapomniałam o wiejskich burkach, które podniosły alarm jak tylko się poruszyłam, więc było koniec spania. Pochodziliśmy po wsi, poopowiadałam Daniemu trochę historii związanych z tymi miejscami z dzieciństwa. Zrobiłam sobie nawet zdjęcie z rudą krową :) Najlepsza była staruszka, którą zapytałam, czy moge sobie zdjęcie z jej krową zrobić odpowiedziała z ogromnym zdziwieniem " oczywiście a to my w tv będziemy?!". Z wiejskimi psiakami mało kto na spacery chodzi, stąd ogromne zdziwienie, że tam się krowy wyprowadza na spacer a my taki taki szmat drogi z psami :)
- Nie mając pojęcia jak w praktyce wygląda spacer Doliną Lejową i Chochołowską z psami, busem udaliśmy się na miejsce by sprawdzić jak jest w praktyce. Podobno zakaz jest, ale nikt tego nie pilnuje. Pokierowano nas do Lejowej. Tam zapłaciliśmy za wejście za siebie, a „psów pan nie widział” i co się okazało, że mnóstwo ludzi odwiedza te miejsca z psami. Maszerowaliśmy przez Ścieżkę nad Reglami, docelowo do schroniska na Polanie Chochołowskiej. Na ostatnie ok. 1,5-1 godz. przed schroniskiem złapała nas ulewa. Przemknęliśmy doszczętnie. Psiaki tak samo. Na miejscu okazało się, że z psami nie wejdziemy. Rozbiliśmy się na ganku. Było sucho. Psiaki zrobiły mega wrażenie na innych podróżujących i nawet zaoferowano im prywatny kocyk by na betonie nie leżały Tam spędziliśmy noc. W środku skorzystaliśmy z wrzątku, gorącej zupy i łazienki.
- Po cudownym wschodzie słońca ruszyliśmy dalej. Najpierw do wejścia do Doliny Chochołowskiej i stamtąd busem do Białki Tatrzańskiej. Tu na pewno będziemy chcieli wrócić. Było rewelacyjnie. Przemili ludzie i tereny zapierające dech w piersiach.
- Następnie dotarliśmy do wsi Trybsz, a z niej do Niedzicy, tam spędziliśmy 2 noce.
- W drodze powrotnej zwiedziliśmy Nowy Targ i przy pomocy PKP wróciliśmy do Szczecina.
9 comments
ale super wyprawa! ;) nie znam dokładnie tras i szlaków, ale muszę sprawdzić jak mają się granice parku z waszą trasą :)
OdpowiedzUsuńStaraliśmy się nie wchodzić na teren TPN'u, bo po co kusić los. Funkcjonuje tam kilka służb, które mają możliwość wystawienia mandatów, więc można sporo do płacenia nazbierać. Jednak w kilku miejscach nie dało się nie wejść ;)
UsuńTroszkę absurdalną rzeczą jest (bynajmniej było w tamtym roku) regulacja przepisów. Teren Doliny Lejowej i Chochołowskiej należy do TPN'u, ale zarządza nimi Wspólnota Ośmiu Wsi. Dawniej zezwalali oni na wchodzenie zarówno do Chochołowskiej jak i Lejowej. Z informacji pozyskanych w tamtym roku wynikało, że do Lejowej można a w Chochołowskiej wprowadzili zakaz. W sumie zaryzykowaliśmy, bo bez względu na przepisy w obu Dolinach, z Lejowej szliśmy czarnym szlakiem - Ścieżką Nad Reglami, a ten teren nie podlega pod Wspólnotę tylko bezpośrednio pod TPN. Nie wiemy w końcu jak to faktycznie prawnie wygląda (wcześniej pisałam do TPN'u i do info TPN'u i dostałam 2 różne odp). Dziś z ciekawości napisałam do zarządu Wspólnoty. Dam znać jak odp.
Kilka psiaków na trasie spotkaliśmy, a z rozmów z właścicielami dowiedziałam się, że nie są tu pierwszy raz i nigdy nie było problemu z wpuszczeniem ich , zarówno od strony Chochołowskiej jak i Lejowej.
Znalazłam właśnie info "Na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego obowiązuje zakaz wprowadzania psów, jedynym wyjątkiem jest Dolina Chochołowska, dnem doliny do wysokości schroniska." (http://tpn.pl/zwiedzaj)
UsuńŚwietna wyprawa;) a Rasta w plecaku rozłożyla mnie na łopatki:D
OdpowiedzUsuńJakbyście chcieli zaznać Tatr z psami, to problemu z tym nie ma po słowackiej stronie :-) TANAP zezwala na psy na szlaku - polecamy, z własnego doświadczenia :-) No i Mała Fatra na Słowacji - bajka, o taka: http://www.sledzikujacybern.pl/images/boxes/gory/gory-19.jpg
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie zrobiliście w raju? ;) No właśnie wiemy wiemy i cały czas się zastanawiamy gdzie uderzyć. To był nasz pierwszy wspólny wyjazd w góry, TZ nigdy w Zakopanem nie był, ja rodziny wieki nie widziałam, technicznie było nam łatwiej to zorganizować, no i nie mogliśmy na odległość znaleźć opcji transportu na Słowację z psami, bo wszędzie gdzie dzwoniłam nie wyrażali zgody :/ Teraz już mamy przetestowaną daleką podróż i możemy na rok 2014 planować coś jeszcze lepszego :)
UsuńPoczytałem. Szukam tematu bo wybieram sie tam w sierpniu. Słyszałem ze oficjalnie nadal nic sie nie zmieniło tylko chochołowska i lejowa?
OdpowiedzUsuńNiestety nic mi o zmianach nie wiadomo, a raczej jestem na bieżąco. Chociaż wolałabym by jakieś fajne zmiany mi umknęły. Od strony Słowackiej podobno dużo lepiej jeśli chodzi o możliwości poruszania się na szlakach w towarzystwie psa, ale tu już na czasie nie jestem.
UsuńDobrze piszesz
OdpowiedzUsuń