Hard Dog Race Base Poland, czyli ekstremalny bieg z przeszkodami z psem.
15:57:00
Kiedy emocje opadły, a w internecie dostępna jest już pełna fotorelacja, można trochę powspominać.
Od dłuższego czasu z ogromną fascynacją oglądałam fotki z biegów z przeszkodami w stylu RUNNMAGEDON, ale czegoś mi w tym wszystkim brakowało.I nagle jak z nieba spadła informacja o HARD DOG RACE. Początkowo podeszłam bardzo sceptycznie do tematu, tym bardziej, że w tym terminie mieliśmy być w Rumuni. Jednak w głębi przeczuwałam, że w jakiś niewyjaśnionych okolicznościach pewnie tam zawędruje.
Krzysztof Jarzyna ze Szczecina, ja i Nastka |
Po takiej zapowiedzi nie mogło być inaczej.
Jak już wspomniałam TUTAJ, droga do Rumunii zakończyła się w Karkonoszach. Kolejny z pierwotnych planów zakładał, że wrócimy trochę okrężną drogą z przystankiem w Dąbrowie Górniczej. Jako, że pierwotne plany lubią się zmieniać, tak było i tym razem.
Z gór wszyscy wróciliśmy do Szczecina wcześniej na tyle, żeby dosłownie zrobić pranie, odespać podróż i same
z Nastką, Panem Lexem i Rastą udaliśmy się w kolejną podróż do….
Nasz Dream Team |
W MOMO, czekając na żarełko. |
W Krakowie trafił nam się super nocleg, dzięki portalowi couchsurfing. Patryk - jeszcze raz dzięki za gościnę. Jak widać Rasta nie miała zamiaru się stamtąd nigdzie ruszać. |
Biegi HDR mają kilka poziomów trudności. W Dąbrowie odbyła się edycja BASE – czyli 6 kilometrów
i 16 przeszkód. Uczestnicy startowali falami co 15 minut od godziny 9:00 do 18:00.
Wiedząc, że po biegu będziemy wracać prosto do domu, nie chciałyśmy zrywać się skoro świt, w końcu poprzedni dzień spędziłyśmy cały w podróży, jadąc chyba najbardziej okrężną trasą. Uznajmy wersję, że bardzo lubimy zwiedzać. Zapisałyśmy się na start na godzinę 12:15.
Nie startowałyśmy jednak same. Mając tak samo zakręconych znajomych, w Dąbrowie dołączył do nas kolega, który również lubi podróże i do Dąbrowy ze Szczecina jechał przez Łódź i Warszawę (dokładnie w tej kolejności).
Mimo iż rejestracja zawodników, przegląd psów i odbiór pakietów startowych odbywały się bardzo sprawnie, zanim pojawiliśmy się na starcie około godziny 12, wszystko już mięliśmy w błocie. Generalnie ciężko było zorientować się kto już biegł, a kto dopiero czeka na swoją kolej.
Oczekiwanie na start było najgorsze. Miałam wrażenie, że wszyscy się nam przyglądają. W naszej fali startował Rafał i Flott, team, który wygrał cały bieg. Do dziś Pamiętam zastanawiający wzrok Rafała, kiedy spojrzał na Rastę siedzącą na ławce przed linią startu. Dziewczyna ewidentnie nie miała zadowolonej miny, wręcz wyglądała jakby na wszystko dookoła patrzyła z obrzydzeniem i zażenowaniem, za to Flott, aż rwał się do startu.
12:15 ruszyliśmy. W pierwszej sekundzie z widoku zniknął Flott ze swoim panem, a zaraz po nich nasz Jarzyna ze Szczecina z Tajgą.
My zapisując się na bieg założyłyśmy, że nie liczmy czasu. W sumie to były pierwsze nasze zawody
z przeszkodami z psami, a dla Nastki w ogóle pierwszy start z czworonogiem. Nie do końca wiedziałyśmy jak rozłożyć siły i czego się spodziewać na trasie. Dlatego postanowiłyśmy, że naszym celem jest pokonanie wszystkich przeszkód wspólnie pokonując trasę. Owszem można było je zaliczyć robiąc 30 karnych przysiadów, ale nas to nie satysfakcjonowało. Dodatkowe emocje pojawiały się na myśl o przeszkodach wodnych – ja przecież nie potrafię pływać, a przy moim wzroście może się okazać, że będzie za głęboko.
Po kilku chwilach od startu pojawia się pierwsza przeszkoda. Wyglądała niepozornie, a okazała się kałużą po pas. Nie wiem kto z naszego teamu zdziwił się bardziej, ale ja zaliczyłam nura. Poślizgnęłam się, wleciałam głową pod wodę o błotnistym zabarwieniu, a kolanem przywaliłam w kamień. Pierwsza myśl, że właśnie mam po biegu,
ale widząc determinację jaką złapała Rasta, nie mogłam odpuścić.
Fot. Konrad Morawski |
Ku mojemu zaskoczeniu Rasta zachowywała się, jakby ktoś wcześniej jej wyjaśnił kiedy i co ma robić. Pomijając incydent w pierwszej przeszkodzie, nie zaliczyłam ani jednej gleby. Moja psica sama z siebie zatrzymywała się
co 2 kroki, zerkając tak jakby pytała czy wszystko ok i czy sobie radzę. A przecież górek było kilka, dodatkowo
na jedną trzeba było wejść i zejść niosąc wielki worek psiej karmy, albo keg po piwie. Moja cudowna Rastolinka nie pociągnęła mnie z górki ani razu, za to na podbiegach kilka razy jej się zdarzyło ułatwiając mi tym sposobem wspinaczkę. Wspólnie pokonałyśmy WSZYSTKIE przeszkody!
Na trasie była wielka palisada, kałuże, część trasy, która nie przebiegała po górkach była ogromną ilością piachu, w których grzęzły nogi, a tam do przejścia m.in. psie budy, kilka przeszkód z oponami, tunele do przejścia
na czworakach lub czołgania się, a na sam koniec basen z wodą przykryty kratą.
Fot. Cybercatphoto |
schowałyśmy swoje lęki w buty i to zrobiłyśmy! Realizując w ten sposób założony cel.
Nastka z Lexem po pokonaniu ostatniej z przeszkód. Fot. Konrad Morawski |
Inteligentnie nie zabrałam ze sobą dresów na powrót, więc w drodze powrotnej do ZS prezentowałam się tak :) |
FILMIKU znajdującego się TUTAJ.
Była moc! |
Follow my blog with Bloglovin
5 comments
Kamila podziwiam Cię i to co robisz i to, że to musi być mimo zmęczenia bardzo ekscytujące. Twoje wyjazdy, biegi, wycieczki widać, że jest to coś co kochasz
OdpowiedzUsuńKochana to jest nic przy Twoich codziennych szaleństwach z maluchami, to dopiero wyczyn!
UsuńPrawdą jest jednak to, że nie potrafię usiedzieć na zadzie zbyt długo i uwielbiam wszelakiej maści szwendaczki w towarzystwie stada ;)
To nie tylko ja o mały włos nie zabiłam się na pierwszej wodnej przeszkodzie :D Mądre te nasze psy, Tajga też często się oglądała czy wszystko ze mną ok ;) idealnie wpasowała się w moje emeryckie tempo, mimo, że sama mogłaby zasuwać o wiele, wiele szybciej. My czekamy na kolejna edycję w Polsce, bo bez samochodu ciężko się wybrać gdzieś dalej :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy! :)
Aj tam, trzeba się organizować i wszyscy dadzą radę ;) Nie chce nic mówić, ale Jarzyna obecnie zamieszkuje w Wawie i pewnie stamtąd będzie jechać wraz ze swoją Tajgą ;) Myślę, że jedna Tajga w tą czy tamtą na pokładzie nie zrobi różnicy ;)
Usuń"Sześć nóg, dwa serca i jedno zwycięstwo" pięknie napisane! <3
OdpowiedzUsuń